O konkordacie poza wydawnictwem FYMa

Trzecia Rzeczpospolita narodziła się w roku 1989 pod znakiem kropidła. Rozpętało się poświęcanie wszystkiego prócz wychodków publicznych i burdeli, czyli agencji towarzyskich, tych ostatnich jeszcze nie było. W myśl obowiązującej po PRL Konstytucji był rozdział Kościoła od państwa. Ale od wieków wiadomo, że w Polsce jak kto chce, zwłaszcza gdy chcącym jest Kościół katolicki. Chyłkiem, instrukcją ministerialną, do której dał się użyć minister z tytułem profesora (doktorat otrzymuje się składając przyrzeczenie: „non ad vanam gloriam, sed quo magis veritas propagetur”) została wprowadzona do szkół religia katolicka. Cichcem, bez żadnej debaty publicznej, rząd przesłał sejmowi gotowy już konkordat, już tylko do uchwalenia. Rozwiązany nagle sejm nie zdążył przysłużyć się Watykanowi. Z wyborów w roku 1993 wyszedł sejm lewicowy, prawica z jej WC (wartościami chrześcijańskimi) zapadła w polityczny niebyt.

Nie miało to żadnego praktycznego znaczenia, bo polakatolik, czy to prawy, czy to lewy, to jednak zawsze katolik. Kapelani katoliccy pojawili się w policji, straży ogniowej, na statkach rybackich, w marynarce wojennej, w lotnictwie i przede wszystkim w armii lądowej. Nie wiadomo przeciętnemu obywatelowi, płatnikowi podatków – w jakim stosunku liczbowym np. do lekarzy wojskowych. W tym względzie Kościół katolicki ma w swej tradycji piękne wzory. Na przykład w bardzo katolickiej armii hiszpańskiej w 1534 r. jednostka wojskowa zwana tercio o sile 3000 ludzi miała etat trzech lekarzy i trzynastu kapelanów.

via O polski charakter narodowy – Zadruga.

Jedna myśl na temat “O konkordacie poza wydawnictwem FYMa

Przyłącz się do dyskusji i dodaj nowy komentarz