Tylko tytulik wpisu bym zmienił na bardziej komunikatywny.
Tym razem to wpis archiwalny. Przeklejam tutaj, to co kiedyś napisałem i opublikowałem na różnych internetowych forach poświęconych Ameryce Łacińskiej. Sprawa dotyczy tekstu pani Barbary Radwańskiej, opublikowanego chyba we wrześniu 2012 r. w polskim wydaniu National Geographic Traveler.
Ten kuriozalny tekst nosił nazwę „48 godzin w Buenos Aires„. A to, co wtedy, na gorąco, o nim napisałem:
Z dość sporym zażenowaniem przeczytałem przed chwilą tekst o Buenos Aires w polskim National Geographic. Z zażenowaniem, a nawet przerażeniem, bo miałem dobre zdanie o tym piśmie, tymczasem w tekście tym masa bzdur i nieścisłości. Kilka przykładów, po kolei:
Pałac prezydencki zwany „różowym” widać od razu. Róż elewacji był zresztą decyzja polityczna. W ten sposób chciano pogodzić dwie zwaśnione frakcje: unitów, których kolorem był biały, i federalistów – czerwony.
Toż to już dzieci w szkole podstawowej (argentyńskiej), uczą się, że ta wciskana oniegdaj turustom bajeczka jest tylko bajeczką. Kolor…
View original post 848 słów więcej